Kasia i dodatkowe nakrycie

-Mamo, mamo patrz! Tata z Tomkiem już przyjechali! Są pod blokiem! A… mamusiu, patrz jaka duża!!!

Mama wyszła z kuchni i podbiegła do okna w pokoju Kasi, by zobaczyć, co tam chłopcy wyprawiają.
-Mamo ale ekstra, co nie?!
-Nie wiem Kasiu czy ta choinka zmieści się w pokoju, jest taka… szeroka, bardzo… szeroka.
-Mamo, zmieści się, zmieści. Pomyśl sobie ile prezentów pod nią Aniołek może zostawić. To już nie będą trzy… Ona jest taka wielka, że nawet zmieści się trzydzieści!
-Kasiu, nieważne ile prezentów Aniołek zostawi pod choinką.
-Wiem, wiem… Chodźmy otworzyć im drzwi.

 

 

Choinka rzeczywiście była ogromna. Tata bez Tomka, by sobie nie poradził.
-I co dziewczyny? Jest piękna, prawda? – powiedział tata z dumą
w głosie.
Tak! – krzyknęła Kasia cała w skowronkach.

 

Wigilijny poranek był pełen emocji. Kasia i Tomek zgodnie, bez żadnych kłótni, ubierali choinkę, mama w kuchni „czarowała” wigilijne potrawy, których zapach roznosił się po całym mieszkaniu, tata sprzątał ostatni pokój i czekała na niego jeszcze tylko półgodzinna rundka z żelazkiem i deską do prasowania.
Mama zarządziła, że do godziny 14-tej ma być wszystko zrobione, by potem,

w spokoju, przygotować się do przeżywania wigilijnej wieczerzy. Tak też się stało.
Gdy wszystko już było gotowe, został jeszcze wigilijny stół.

 

-Kasiu, jak rozkładasz talerze to pamiętaj o dodatkowym nakryciu – powiedziała mama.
-Mamo, bez sensu jest to dodatkowe nakrycie. Zajmuje tylko miejsce.
-Kasiu, taka jest tradycja i chcemy ją uszanować.
-Po co jest to wolne miejsce?
Mama podeszła do Kasi i usiadła z nią na kanapie.
-Kasiu- zaczęła mama- wolne miejsce przy stole ma dwa znaczenia.
-Jakie?
-Słuchaj. Od samego początku było symbolem tych, co od nas odeszli. W każdej rodzinie są osoby, które przeszły już do nieba. Wolne miejsce przypomina o ich obecności w wigilijny wieczór- choć ich nie widzimy, to oni są tu z nami.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
-Po drugie, w związku z tym, że wigilijny wieczór jest bardzo szczególny, to wolne miejsce przy stole, jest przygotowane dla tej osoby, która nie ma się gdzie podziać

w ten wyjątkowy czas. Czy pamiętasz, kto był w takiej sytuacji, że nie mógł znaleźć miejsca, bo nikt nie chciał ich przyjąć?
-Tak, mamo. Święty Józef i Maryja, jak miał się urodzić Jezus.
-Brawo. Właśnie dlatego, na pamiątkę tamtych wydarzeń, do dziś nakrywa się dodatkowe miejsce.
-Ale przecież św. Józef z Maryją do nas nie przyjdzie.
-Oni nie. Ale może ktoś inny przyjść, kto jest głodny albo samotny.
-Jak pan Jurek?
-Jaki pan Jurek? – zapytała mama.
-No ten, z trzeciego piętra.
-A ten… Tak, pan Jurek mieszka sam.
-Mamo, zaprośmy go na Wigilię.
-Nie jestem pewna kochanie, czy pan Jurek będzie chciał.
-Mamo, będzie chciał. Ja go poproszę. Takiej osobie jak ja, nikt nie odmawia!
-Ale Kasiu musimy to przedyskutować z …tatą – ale tego Kasia nie usłyszała,

gdyż zanim jeszcze mama zaczęła mówić, to była już na korytarzu.

 

-Puk, puk.
-Kto tam? – odezwał się głos starszego pana.
-To ja, Kasia!
-Jaka Kasia?
-Ta z pierwszego piętra.
-A… Kasia… Już ci otwieram kochanie, zaraz do ciebie podejdę.
-Gdy otwarły się drzwi, stanął w nich wysoki mężczyzna w garniturze.
-Ale pan ładnie wygląda.
-Dziękuję ci, Kasiu. Co cię do mnie sprowadza?
-Wigilia.
-Ach, tak. To zapraszam. Nie mam zbyt wiele do jedzenia ale zrobiłem żurek z jajkiem

i mam jakieś pierogi, które kupiłem wczoraj w sklepie. Odmrozimy sobie i zjemy.
-Nie, nie proszę pana. To my pana zapraszamy do nas!
-Do was? – powtórzył pan Jurek z niedowierzaniem w głosie – jeszcze mnie nikt nigdy nie zaprosił na Wigilię.
-To my pana zapraszamy. Proszę przyjść, dobrze?
-Dobrze, dobrze… sam nie wiem…

 

-I co Kasiu? – zapytała mama, gdy córeczka wróciła.
-Pan Jurek powiedział: “dobrze, dobrze”. To pewnie przyjdzie.
-No to dziś puste miejsce nie będzie puste – zakończyła mama.
Zupa grzała się na piecu, ryby pachniały z piekarnika. Rodzina Kasi czekała na pana Jurka.
-Może trzeba po niego iść? – zapytał tata.
-Może się rozmyślił… – powiedziała mama.
-Jak to rozmyślił? – odezwała się Kasia. Przecież takiej dziewczynce jak ja, się nie odmawia. Zaraz po niego idę.
I zanim rodzice zdążyli cokolwiek powiedzieć, Kasia była już na korytarzu.

 

-Puk, puk.
-Kto tam? – odezwał się pan Jurek.
-To ja. Kasia.
-Wejdź Kasiu, drzwi są otwarte.
-Co pan robi?- Zapytała Kasia, gdy zobaczyła pana Jurka, który chodził tam

i z powrotem po pokoju.
-Waham się.
-Co takiego?
-Nie mogę się zdecydować czy iść czy nie.
Na to wszystko zjawiła się mama, która weszła przez uchylone drzwi.
-Panie Jurku, zapraszamy pana.
-Nie będę wam przeszkadzał?
-Jasne, że nie.

 

To była wyjątkowa Wigilia. Po modlitwie, która zawsze jest wzruszającym momentem, wszyscy zabrali się do jedzenia przepysznych przysmaków, przygotowanych przez mamę.
Pan Jurek okazał się być miłym, eleganckim starszym panem, który opowiadał różne śmieszne historie ze swojego życia.
A pod wielką choinką, nie było może trzydziestu prezentów ale każdy znalazł coś

dla siebie. Nawet pan Jurek, któremu na zakończenie Wigilii, zakręciła się łza w oku.

 

Ciekawe dlaczego?

 

WESOŁYCH ŚWIĄT 🙂