Kasia i wizyta u „uchologa”

– Mamo, a co pani ucholog będzie mi robić?
– Pani laryngolog zbada, czy dobrze słyszysz.
– Ale ja dobrze słyszę…
– Hm… wiesz Kochanie, że mam czasami wątpliwości…
– A czy pani ucholog będzie mi patrzeć do uszka?
– Tak. I założy ci też takie słuchawki…
– I będzie puszczać bajki?
– Nie bajki ale różne dźwięki…nic się nie bój Kochanie, to nic nie boli.

Kasia usiadła wygodnie w fotelu. Pani doktor ubrała jej na uszy słuchawki, do ręki włożyła przycisk i powiedziała:
– Kasiu, twoim zadaniem jest naciskać przycisk zawsze, gdy w słuchawce usłyszysz jakikolwiek dźwięk. Rozumiesz?

– Tak rozumiem. Mam nacisnąć przycisk, jak usłyszę dźwięk.
– Dobrze, czyli jak usłyszysz taki dźwięk: piiiiiiiii – to co robisz?
– Naciskam.
– A jak usłyszysz taki dźwięk: buuuuuuuu- to co robisz?
– Naciskam.
-Brawo, w takim razie zaczynamy badanie.

Za każdym razem, gdy Kasia słyszała w słuchawce, na przemian głośne i ciche: piiiiiiiiii, buuuuuu, brrrrrrr – naciskała przycisk. Nawet to było zabawne.

Po badaniu, pani ucholog, tzn. laryngolog zaprosiła mamę do gabinetu i powiedziała:
– Proszę pani, Kasia jest zdrowa. Dobrze słyszy wysokie dźwięki oraz niskie. Nic jej nie dolega.
– To dlaczego,pani doktor, czasami mam wrażenie, że Kasia nie słyszy?
– A jak się to objawia?
– Na przykład: proszę ją, żeby usiadła do stołu, bo jest obiad – to nie przychodzi.
Mówię jej, żeby poszła wcześniej spać, bo jutro idzie do przedszkola bardzo wcześnie rano– to się nie kładzie. Proszę ją: Kasiu idź umyj ząbki– a ona dalej się bawi klockami.
Proszę Pani – jest na to lekarstwo, zaraz je przepiszę. Tego lekarstwa nie kupuje się nawet w aptece  i nie trzeba żadnych pieniędzy na nie wydawać!
– Jak to? – powiedziała zdziwiona mama Kasi?
– Proszę posłuchać, zróbmy tak…

Pani doktor coś długo tłumaczyła mamie, podczas gdy Kasia siedziała w poczekalni.

Leczenie Kasi zaczęło się już tego samego wieczoru:
– Kochanie pozbieraj klocki, zbliża się dobranocka– powiedziała mama do Kasi,

która nie miała zamiaru, nawet myśleć o sprzątaniu klocków, zwłaszcza wtedy,

gdy wychodziła jej świetna wieża z okienkiem na samej górze.
– Kochanie, po bajce idziemy spać. Jeśli nie pozbierasz klocków do czasu dobranocki, będzie mi przykro ale będziesz musiała je zbierać w czasie trwania bajki.

To twoja sprawa czy zdążysz, czy nie.

Jednak Kasia  budowała nadal a gdy usłyszała, że w telewizji zaczynają się  „Pingwiny”, poszła do dużego pokoju i usiadła wygodnie w fotelu.
– Kasiu przykro mi ale klocki są nieposprzątane – powiedziała mama.

Pani ucholog, tzn. laryngolog, powiedziała, że masz zdrowe uszy. Przykro mi, że mnie

nie słuchasz ale zmuszasz mnie tym do wyłączenia telewizora…

Mama wzięła pilot do ręki, czerwonym guziczkiem wyłączyła telewizor, zupełnie

nie spodziewając się reakcji Kasi, która w tym samym momencie, zaczęła tupać nogami, krzyczeć, że chce bajkę, płakać i zanosić się od płaczu.

-Kochanie, bardzo bym chciała, żebyś oglądała bajkę ale nie posprzątałaś klocków – powiedziała spokojnie mama do Kasi, która już była czerwona jak burak a łzy, wielkie jak grochy, kapały na jej kolorową bluzkę.
– Ale ja chcę bajkę! – nie dawała za wygraną Kasia.
– Dobrze kochanie. Też chcę, żebyś ją oglądnęła ale nie posprzątałaś klocków.

Jak zrobisz to, o co Cię proszę, to włączę ci bajkę.
– Ale ja chcę teraz! – tupnęła nogą Kasia.
– Klocki czekają – przypomniała mama, odchodząc z powrotem do kuchni.

Kasia płakała równo piętnaście minut. Nagle, jak za dotknięciem magicznej gałązki, bez płaczu poszła do pokoju, posprzątać klocki. Zajęło jej to niecałą minutę.

Podeszła do mamy i przerywanym głosem, łapiącym niespokojnie oddech zapytała:
– Ma- mu- siu, po-sprzą- ta- łam  klo- klo- cki. Czy mogę-ę iść oglądać bajkę?
– Oczywiście Kochanie.

Następnego dnia pojawił się tradycyjny problem z obiadem.
– Kasiu, Kochanie. Przerwij na chwilę zabawę i zjedz proszę obiad- wołała mama

z kuchni, gdzie na stole stała pomidorowa z makaronem, ulubiona zupa Kasi.

Ale Kasia bawiła się dalej.

– Kochanie – powtórzyła po raz drugi mama- teraz jest czas obiadu. Choć zjedz zupę, bo następny posiłek będzie dopiero za cztery godziny. Zaraz będzie zupka zimna

i nie chcę żebyś taką jadła, bo będzie cię bolał brzuszek.
– Ale mimo, drugiej już, prośby mamy, Kasia dalej rysowała sobie kolorowe ubranka,

w książeczce do tworzenia modnych strojów.
Po dwudziestu minutach przyszła do kuchni i zdziwiona zapytała:
– Mamusiu a gdzie jest moja zupa?
– Teraz, to już jest w lodówce. Nie chciałaś jeść, więc przelałam  z powrotem

do garnka.
– Ale ja chcę jeść! – krzyknęła niegrzecznie Kasia.
– Rozumiem cię ale czas obiadu się już skończył a kolacja będzie dopiero, za niecałe cztery godziny – spokojnie powtórzyła mama
– Ale brzuszek mnie boli. Chcę moją zupę! – i podobnie jak dzień wcześniej zaczęła tupać nogami, krzyczeć, że chce zupę, płakać i zanosić się od płaczu.

– To daj mi coś słodkiego, jestem głodna! – niegrzecznym tonem, niepasującym zupełnie do ładnej dziewczynki, ciągnęła swój lament Kasia.
– Mogę dać ci tylko wodę. Niestety, musisz czekać do kolacji.

Prawie półgodzinny płacz, był czasami przerywany chwytaniem się za burczący brzuszek a myśl o wspaniałej zupie pomidorowej z makaronem lub ewentualnych kanapkach z zieloną sałatą, szynką, gotowanym jajkiem, pomidorem i rzodkiewką, tylko pogłębiała uczucie głodu, zagłuszanego, co kilkanaście minut, wodą do picia.
– Kasiu, kolacja.
– Idę mamusiu – od razu powiedziała Kasia, prawie równocześnie wchodząc

do kuchni.
Kolorowe kanapki i ciepła herbata z cytryną, były spełnieniem marzenia o zjedzeniu czegoś dobrego.

Jak myślicie? Czy w kolejnych dniach, mama musiała powtarzać Kasi, że obiad

jest na stole albo żeby posprzątała klocki przed bajką?

To już niech pozostanie tajemnicą Kasi, która w końcu zrozumiała, że warto słuchać rodziców już przy pierwszej prośbie…